piątek, 11 października 2013

Rozdział 1



                Stałam w drugiej linii i cierpliwie czekałam na przyjęcie zagrywki. Weronika precyzyjnie dograła mi na trzeci metr. Piłka meczowa na wagę mistrzostwa Polski I Ligii kobiet była w moich rękach. Wbiegłam i wychylając się do tyłu, wstrzymałam piłkę, żeby zawodniczki skoczyły do prawego ataku, a ja tym czasem wystawiłam na drugą linię. Widzę kątem oka, jak przyjmująca wybija się przed linią trzeciego metra i atakuje, mierząc pojedynczy blok środkowej Krakowianek. Wygrałyśmy! Zdobyłyśmy upragnione Mistrzostwo Polski, na które tak długo pracowałyśmy. Dziewczyny wybiegły z kwadratu na środek boiska i cieszyły się razem z naszą szóstką.

                Po dekoracji i wspólnych zdjęciach wróciłyśmy do szatni, gdzie czekał na nas rozpromieniony trener.

- Moje dziewczynki, jesteście niepokonane! – krzyknął.

- Bez trenera by się to nie udało! – rzuciła nasza atakująca.

- Jesteście niezawodne. Teraz dwa miesiące zasłużonego wypoczynku, a potem znowu liga! Liczę na jakieś pocztówki z wakacji! – rozbawił nas. – A do ciebie Nalka mam sprawę. – powiedział.

- Tak trenerze? – spytałam, wychodząc z nim na zewnątrz.

- Może widziałaś, przed chwilą, że kadra narodowa zaczyna trening. – zerknął na drzwi prowadzące na halę.

- Tak. Od razu mówię, że nie pójdę po autografy! – uśmiechnęłam się, jednak poważna mina trenera zbiła mnie z tropu.

- Nie to miałem do końca na myśli. Nie ma dzisiaj Łukasza Żygadły, a Andrea potrzebuje rozgrywającego na pozycję i…

- O nie, trenerze! Ja nie dorastam im nawet do pięt! Nie zgadzam się! – krzyknęła.

- Obiecałem Anastasiemu, więc chyba nie masz wyjścia. – roześmiał się, a mi wcale nie było do śmiechu. 

Grać z reprezentacją Polski? Prędzej wierzyłam, że Ziemię zaatakują kosmici. Ciągle miałam nadzieję, że nagle do Ergo Areny wpakuje się Ufo. – Powodzenia! – poklepał mnie po ramieniu i popchnął w kierunku drzwi. Poczułam, jak śniadanie podchodzi mi do gardła, a serce skacze jak oszalałe. Wzięłam dwa głębokie wdechy i weszłam na halę, patrząc w stronę Anastasiego. Od razu wypatrzył niewielką w stosunku do siatkarzy osóbkę, mierzącą około metr osiemdziesiąt. Wyciągnęłam zza nakolannika rolkę tejpów i urwałam dwa kawałki, obwijając starannie prawego kciuka i wskazujący palec. Podeszłam bliżej AA i skromnie się uśmiechnęłam.

- Dzień dobry trenerze. – powiedziałam po włosku (przepraszam, ale nie będę się bawić w tłumacza), bo ten język był mi bardzo dobrze znany. Andrea bardzo pozytywnie zareagował, słysząc z moich ust swój rodowity język.

- Mówisz po włosku! To świetnie! Chłopaki, chodźcie tu! Koleżanka mówi lepiej od was! – roześmiał się i zawołał siatkarzy, który do tej pory nie zwracali na mnie uwagi, oprócz jednego, któremu nie raz przez nieuwagę wypadła piłka. Wtedy poczułam potęgę męskiej siły. Przy siatkarzach wyglądałam jak kruszynka, jednak starałam się stać z wysoko uniesioną głową. „Mutanty” podeszły bliżej i zaczęły mi się bacznie przyglądać.

- Dziewczyna mi będzie wystawiać!? – zdziwił się wiecznie niezadowolony Bartman.

- A co ci to przeszkadza? – powiedział trener, a ja miałam ochotę rozszarpać kolesia gołymi rękami. – To jest…  - zaciął się trener. – Przypomnisz? – uśmiechnął się AA, a ja miałam dylemat.

 – Imię, czy pseudonim? – zażartowałam, na co wszyscy zaczęli się śmiać.

- Co łatwiejsze? – spytał ze skruchą Anastasi.

- Mówcie mi Nala. – uśmiechnęłam się.

- Lwica z Króla Lwa! – ucieszył się Bociek, czym wywołał uśmiech na mojej twarzy.

- Grzesiu jako najmłodszy zna wszystkie Disney’owskie bajki! – rzucił Igła.

Naprawdę dziwnie się czułam, stojąc ze świadomością, że jestem potrzebna samemu Andrei Anastasiemu! Ponieważ byłam już rozgrzana, nie musiałam wykonywać wszystkich ćwiczeń. Założyłam swoje czarne rękawki  i wyszłam na boisko, bo chłopaki zaczynali atakować. Trener kazał mi na początku kilka razy wystawić na lewy atak, tak na rozgrzewkę, a dopiero później urozmaicać rozegrania. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy, że pomyliłam skarpety z rękawiczkami tak jak Rucy, ale ujęłam to jako przyjemny wstęp do gry. Na nieszczęście jako pierwszy trafił mi się Kurek. Jak ja mu wystawię!? – zastanawiałam się. Wzięłam się w garść i wprost się go zapytałam.

- Wolisz wąsko do antenki, czy raczej wysoko na siatkę? Z tego co wiem, to atakujesz znad siatki. – spytałam, czując jak miękną mi kolana. Prawda była taka, że bałam się, że weźmie mnie za jakiegoś żółtodzioba, a na swoim koncie miałam już trzy złote medale.

- Jak ci wygodniej, ale widzę, że mam do czynienia z profesjonalistką. Może być do antenki. – powiedział zupełnie poważnie, co bardzo mnie ucieszyło. Wzięłam się do roboty.
                 
             Nie przejmowałam się, że zmaściłam kilka piłek, puszczałam je w niepamięć i wystawiałam dalej. Okazało się, że Grześkowi trzeba wystawiać naprawdę wysoko, w związku z czym musiałam strasznie wysoko skakać i dynamicznie się obracać, zważając na to, że górną taśmę miałam dobre kilkanaście centymetrów wyżej niż zwykle.

- Masz świetny zasięg! – pochwalił mnie młody (starszy ode mnie) atakujący. – Wymarzona środkowa!

- Kiedyś byłam środkową, potem atakującą… Nawet grałam kiedyś na Libero, ale to tylko pół sezonu.

- Siatkarz renesansu. – roześmiał się, co odwzajemniłam równie ciepłym uśmiechem.

                Potem przyszło mi wystawiać Bartmanowi. Ile ja się namęczyłam.

- Wysoko, ale nie pod sufit! I nie do antenki, i tak pod rękę. – zanim atakował streścił mi prawdopodobnie dzieło Sienkiewicza „Jak poprawnie rozegrać piłkę, tom III”. Słyszałam jak chłopaki się podśmiechiwali, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Zibi dograł mi, robiąc przy tym juniorski błąd. I jak ja miałam z czegoś takiego rozegrać?

- I co to ma być! – wydarł się, ale ja dalej miałam kamienny wyraz twarzy.

- Najpierw dograj przyzwoicie, to pomyślę o precyzyjnej wystawie. – warknęłam, na co spotkałam się z wesołym uśmiechem Boćka.

- Znalazł się ekspert! – oburzył się atakujący. – Grześkowi jakoś umiesz wystawić, co?

- Bo umie dograć. Wystawić ci jak jemu? – uśmiechnęłam się złośliwie.

- Proszę bardzo…

               Ponownie dograł, tym razem trochę bardziej precyzyjnie, a ja posłałam mu wysoką piłkę, opadającą do antenki, z jakich zazwyczaj atakuje Grzesiek. Skończyło się na… kiwce za blok.

- I co ty robisz?!

- Wystawiam tak, jak Grześkowi! Możliwe, że posłałam ci zbyt wymagającą piłkę. – uśmiechnęłam się chytro, widząc jak chłopaki pokładają się ze śmiechu. Bartman dał za wygraną i poszedł na atak do Fabiana, a na prawe skrzydło wszedł drugi atakujący. Dograł, wystawiłam, atak centralnie po prostej w ósmy metr. Można? Można!

- Brawo! – krzyknął trener. – Teraz szóstki i gramy. Może zrobimy tak… - charakterystycznie podrapał się po swojej siwej czuprynie. – Dzik, Nala, Bociek, Winiar, Zatorski i powiedzmy Piotrek. Będziemy mieć tylko po jednym środkowym. Drugi team to Zibi, Bartek, Fabian, Marcin, Igła i Ruciak. Gramy!

               Poczułam gulę w gardle i nagle zapomniałam jak się gra w siatkówkę. Wzięłam piłkę do ręki i zaczęłam ją obracać w dłoniach. Moje przerażenie chyba wyczuł Grzesiek i wyciągnął żółto-niebieską Mikasę z moich rąk.

- Popatrz, to jest taka ładna piłeczka, którą któryś z Miśków ci ładnie dogra, a ty mi ładnie wystawisz, a ja ładnie zaatakuję i ustrzelę twojego ukochanego kolegę, pasi? – uśmiechnął się rozbrajająco, co przywróciło mi siłę.

- Dokładnie tak… - odparłam, idąc w kierunku pola serwisowego.

Cześć! Resovia : BBPS 3:0! Jaka jestem szczęśliwa... :) Zapowiada się ciekawy sezon! Zastanawiam się, jak w tym roku zaprezentuje się ZAKSA, Sovia i Skra. Pozdrawiam i komentujcie! :)

6 komentarzy:

  1. Trening z reprezentacja Polski...nic tylko pozazdrościć :) Oczyeiscie bez watów Bartmana sie nie obyło... Fajnie, że dogaduje sie z Grzesiem..mam nadzieję, że ich znajmosc sie rozwinie :))
    Również czekam na pierwsze mecze Skrywa i Zaksy, mam nadzieję, że w tym roku sezon będzie ciekawy.
    Kiedy następny rozdział?
    Pozdrawiam!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następny będzie po kolejnym meczu resovii, ale może troszkę wcześniej :)

      Usuń
  2. ale jej zazdroszczę :) ....tak myślę, że ona będzie chciała dopiec Zbyszkowi i nie raz podniesie rękawicę ...
    czekam na kolejny :)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej Podoba mi się to opowiadanie, mimo, że dziewczyna nie miała za ciekawej przeszłości. Ale teraz? Trafione w sam środek. Ale coś czuję, że może kiedyś coś będzie pomiedzy Nalą a Zbyszkiem ;)

    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/ zapraszam na nowy ; * <3 Trójeczka już czeka na przeczytanie, Dziękuję za komentarz ; * Bardzo zmotywował ; *
    Całuję, Sandersikowa < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba to opowiadania :D Dodawaj jak najczęściej :) Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie wpadłam na twój blog, ciekawie się zapowiada. Także czytam dalej. A i Sovia grała z BBTS a nie BBPS, taka mała uwaga. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń