niedziela, 20 października 2013

Rozdział 3



                Sprytnie wspięłam się po murze i weszłam do mojego pokoju, w którym paliło się światło, a przed moim łóżkiem stały przełożone. Wiedziałam co mnie czeka.

- Gdzieś ty była!? – krzyczała Samara, nazwana tak przez nas dziesięć lat temu. – Spotykasz się z kimś?!

- Nie! – broniłam się.

- Tak? A to co jest! – kobieta wyciągnęła mój telefon i pokazała historię kontaktów. „Kruszynka”. Napisałam to w porywie nagłej radości, która mnie ogarnęła, kiedy Grzesiek zadzwonił. – Wątpię, żeby to był pseudonim  wykładowcy! – darła się.

-Ale z nim mnie nic nie łączy! Przysięgam… - nie dokończyłam bo dostałam w twarz. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy opiekunki traktowały nas jak psy, za byle jakie przewinięcia.

- Koniec! Masz nigdy więcej się do niego nie odzywać. Ostatni raz tak nas zawiodłaś. Następnym razem skończysz na bruku, słyszysz?! I wiesz z czego się będziesz utrzymywać!? Będziesz żebrać! Skończysz jak pierwsza lepsza… - nie skończyła swojego wywodu, bo tym razem to ja jej przerwałam.

- Wcale nie! Mam dość was, tego przeklętego miejsca i waszej nienawiści. Jeszcze tej nocy stąd zniknę! Zobaczycie! – krzyczałam, a z oczu ciekły mi łzy. Samara, razem ze swoją pomocnica wyszły z pomieszczenia, a ja wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować wszystko, co miałam pod ręką. Godzinę później byłam gotowa. Zbiegłam po schodach, ciągnąc za sobą bagaż. Wyszłam na zewnątrz i popatrzyłam na stary, brudny budynek w którym się wychowałam. Byłam święcie przekonana, że widzę go po raz ostatni…

Była północ, a ja sama jak palec, pałętałam się po ulicach Gdańska. Tym sposobem dotarłam na dworzec. Pierwszy pociąg odjeżdża za jakieś dwadzieścia minut. Kupiłam bilet i wsiadłam do przedziału. Nie obchodziło mnie, gdzie jadę. Okazało się, że miejscem docelowym był Kędzierzyn – Koźle. W sumie, dało się tam jakoś przetrwać. Po dziesięciu godzinach jazdy byłam na miejscu. Znalazłam się w mieście, które znałam tylko z meczów i lekcji geografii. „No cóż, trzeba zacząć od nowa” pomyślałam i ruszyłam w pierwszej kolejności do biura pracy. Powiedziano mi, że najpierw muszę ukończyć odpowiednie kursy. W Gdańsku studiowałam ekonomię, a z tego co wiedziałam, to w Kędzierzynie można było te studia kontynuować, więc udałam się na kolejną wycieczkę, tym razem na uczelnię. Miałam przy sobie wszystkie dokumenty, więc z przeniesieniem mnie nie było najmniejszego problemu. Co prawda to nie to samo co Wrocław, albo Kraków, ale uprawnienia zawsze będę mieć. Miałam na swoim koncie oszczędności, które rodzice zapisali mi przed śmiercią.

W międzyczasie wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach miasta, które było całkiem tanie. Przynajmniej miałam gdzie mieszkać. Moje życie zaczynało układać się w logiczną całość już po dwóch tygodniach pobytu w nowym mieście. Zaczęłam chodzić na wykłady, a jak dotąd utrzymywałam się z oszczędności, stypendiów i… pensji klubowych, bo zaczęłam grać w lidze uniwersyteckiej, która całkiem mi się opłaciła. Niestety Polacy przegrali Mistrzostwa Europy. Starałam się tego nie robić, ale bardzo pilnie obserwowałam Grześka i cieszyłam się jak dziecko po każdym skończonym przez niego ataku. Chciało mi się płakać, kiedy widziałam jego zrozpaczoną minę, a w oczach błyszczące łzy.

Za niedługo rozpoczęła się liga zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Treningi miałam raz dziennie, więc miałam sporo czasu wolnego. Bez problemu łączyłam siatkówkę i studia, dzięki czemu dostałam się do pierwszego składu. Dostałam karnety na mecze plus ligowe ZAKSY Kędzierzyn – Koźle. Bardzo się cieszyłam z tego powodu, ale do czasu…

Październik 2013, Hala AZOTY

- Dziewczyny, na pewno znacie trenera Świderskiego! – powiedział Małachowski, wskazując na naszego byłego reprezentanta. Chórem odparłyśmy, że jak najbardziej. – W najbliższym czasie będziecie pod jego okiem. Z pewnością przekaże wam istotne wskazówki. A teraz do piłek, zagramy sobie mecz. Jest was dwanaście, więc gramy szóstkami meczowymi!

                Zaraz zostałyśmy rozstawione na boisku. Czułam się świetnie, wiedząc, że prowadzę grę drużyny na oczach słynnego „Świdra”. Od pierwszego gwizdka szłyśmy łeb w łeb. Broniłam wiele piłek, jak zaawansowana Libero. Nasze dziewczyny postawiły solidny blok, a piłka poleciała daleko pod bandy reklamowe. Rzuciłam się za nią. Podbiłam żółto-niebieską Miksę z wielkim heroizmem i uderzyłam w coś potężnego i twardego, jednak to coś złapało mnie i uchroniło przed upadkiem, a na dodatek znało moje imię. Nie ma się co dziwić, bo tym czymś był…

- Chłopaki, widzicie, że tu jest walka na śmierć i życie, a włazicie, nawet nie patrzycie gdzie! – krzyknął Małachowski. Nie docierało do nas nic. Bociek patrzył się na mnie jak na ósmy cud świata, a ja wyrwałam się i szybko pobiegłam rozegrać kolejną piłkę. Wystawiłam na środek, a Monia wbiła gwoździa tuż przed nogami przyjmującej. Przez kilka kolejnych akcji nie mogłam się skupić na grze czując na sobie przenikliwy wzrok Grześka. Na szczęście trening w końcu się skończył i mogłyśmy się rozejść do szatni. Podeszłam do krzeseł i wzięłam swoją wodę, po czym zaczęłam odwiązywać tejpy z pokiereszowanych palców. Wtedy podszedł do mnie trener, a ja uświadomiłam sobie, że jestem ZBYT dobrą rozgrywającą.

- Zośka – zdenerwował mnie. – Grasz z chłopakami na rozegraniu. – powiedział chłodno, a mi zrobiło się słabo widząc Boćka rozgrzewającego się na boisku. Znowu mam mu wystawiać? To jest jakieś przeznaczenie, czy co? Skrzywiłam się, ale w końcu przytaknęłam i podeszłam do Świderskiego dowiedzieć się szczegółów. Mieliśmy sami wybrać składy. Zanim się zorientowałam Bocian ciągnął mnie za rękę i zostawił pod siatką, puszczając oko. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale zaraz się odwróciłam. Poszłam do swojej strefy i czekałam na akcje przeciwników. Zaczęło się od asa serwisowego Ruciaka, ale spokojnie graliśmy kolejne akcje, bez zbędnego heroizmu w przyjęciu. Gato posyłał mi precyzyjne piłki około pół metra od siatki, w sam raz na krótką. Jednak ani razu nie wystawiłam na prawy atak. Nie dlatego, że nie chciałam, po prostu nie umiałam. Rzadko to robiłam, bo każda osoba grająca na tej pozycji kojarzyła mi się z nim… Mój defekt zauważył Możdżon.

- Wystaw coś na prawy, bo zaczynają czytać naszą grę… - powiedział mi na ucho, a ja przytaknęłam. Co miałam zrobić? Lewis dograł, a ja wystawiłam na drugą linię do Boćka. Grześ chyba ucieszył się, że go doceniłam, bo przedzwonił centralnie w środek robiąc wielki huk na hali.

- Dobra wystawa. – szepnął mi tuż nad uchem i położył rękę na ramieniu. Poczułam ciepło jego oddechu na swojej szyi, a moje nogi zaczęły chwiać się jak galareta. Jak tak dalej pójdzie, to będę grać tylko prawym atakiem. – pomyślałam.

Mecz wygraliśmy 3:1. Zeszłam z boiska i poszłam do szatni, gdyż zostałam zwolniona przez trenera. Kiedy byłam w korytarzu usłyszałam głośne sapanie i ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo się odwróciłam i znowu zderzyłam się z jego klatką piersiową, bo kontrast naszych wzrostów był bardzo wyraźny.

- A teraz musimy pogadać! – powiedział i wciągnął mnie do szatni, przyciskając do ściany i mocno całując. Wyrwałam się z jego objęć i popatrzyłam jak na mordercę.

- Co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam z przerażeniem w oczach. Znowu poczułam się tak samo okropnie, jak cztery lata temu. Zsunęłam się po ścianie i ukryłam twarz w dłoniach. Bociek za chwilę klęczał obok mnie.

- Co się stało? Dlaczego uciekłaś? Nie widzisz, że dobrze nam razem?

- Nie za dużo tych pytań, a tak w ogóle to możesz się odsunąć? – powiedziałam i przeszłam na drugą stronę pomieszczenia.

- Czemu się tak zachowujesz, jakbyś się mnie bała?! – zdziwił się.
 Westchnęłam. Zadawałam sobie pytanie, czy powiedzieć mu prawdę, jednak na tamtą chwilę zrezygnowałam.

- Mam swoje powody i proszę, nie wnikaj w to! – wytarłam wilgotne oczy w koszulkę i zaczęłam pakować nakolanniki do torby.

- Proszę cię Nala, powiedz mi. – objął mnie od tyłu, a ja zadrżałam. Na tą reakcję od razu mnie puścił. I pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Myślisz, że uwielbiam jak mnie ktoś przytula, jak ostatni raz wyrywałam się i błagałam o litość?! – wykrzyczałam mu to w twarz, bo nie mogłam się pohamować.

- Kto?! Kiedy? – zachowywał się, jakby za chwile miał dokonać morderstwa.

- Dawno… - mruknęłam siadając na ławce, po chwili dołączył do mnie Bociek. – Cztery lata temu.

- Zaraz, miałaś 16 lat?! – zdziwił się. – Czekaj, czekaj! Gość siedziałby za kratami długie lata! Czemu nikomu nie powiedziałaś, rodzice by ci nie pomogli?!

- Ja nie mam rodziców, ani rodziny. Wszyscy zginęli w ataku na WTC! Straciłabym dach nad głową. W domu dziecka, od razu traktowano by mnie jak „dziewczynę lekkich obyczajów”. Między innymi dlatego znalazłam się w Kędzierzynie. Uciekłam, bo przełożona dowiedziała się, że się z tobą spotkałam. Mieszkałam tam, bo pracowałam, a nie miałam własnego mieszkania. Oto cała prawda, a teraz myśl sobie o mnie co chcesz. – powiedziałam patrząc w swoje niebieskie Asicsy i kręcąc głową, nie mogąc uwierzyć, że moje życie jest takie straszne.

- Nala, ja nie wiem co mam powiedzieć. Czemu ja nie mam takiego ciężkiego życia! Podziel się ze mną! Czemu mi nic nie powiedziałaś? – pytał dalej. – Poradzilibyśmy sobie. Wymyśliłbym coś!

- No właśnie… Miałeś Mistrzostwa Europy, a poza tym jesteś wschodzącą gwiazdą! Skupiłbyś się na mnie i nie grałbyś tak, jak powinieneś. Jestem najzwyklejszą, prostą dziewczyną, nawet niespecjalnie wykształconą. Nie pasujemy do siebie! Sławny sportowiec i sierota? Popatrz na to z tej perspektywy.

- To nie ma nic do rzeczy! Oddałbym miliony modelek, medalistek olimpijskich za ciebie! – popatrzył mi w oczy i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Z jednej strony, moje serce skakało z radości, ale czułam niepokój, który wygrał z przyjemnym uczuciem. Oderwałam się od Grześka i popatrzyłam w świat za oknem. Wzięłam głęboki oddech i zebrałam się na odwagę.

- Nala… - zwrócił moją uwagę, dotykając opuszkami palców mojego policzka.

- Nie… To był nasz ostatni pocałunek. Potraktuj go jako pożegnanie, zrozum, że nie mamy szans… - pokręciłam głową i wyszłam z szatni, ciągnąc za sobą torbę i zostawiając osłupiałego Boćka.

Możecie mi nie wierzyć, ale tyle razy zmieniałam zakończenie tego rozdziału, że nie potrafię policzyć. W końcu się udało :) Z góry przepraszam, jeśli w najbliższym czasie nie będę dodawać nowych rozdziałów, ale chyba pada mi twardy dysk... -.- Jak patrzycie na decyzje PZPS'u i zwolnienie A.A? Z jednej strony można się tego było spodziewać, ale w sumie to teraz nie patrzą w związku na to, ile zrobił dla naszej reprezentacji. Komentujcie i do następnego! Pozdrawiam :)

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Bociek tak szybko nie odpuści Zośce i będzie o nią walczył. Zośka nie umie porozmawiać z kimś o swoich problemach dlatego tak się zachowuje. Były jej chłopkach bardzo ją zranił i widać tego skutki teraz. Mam nadzieje że zaufa Boćkowi i będą razem. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie to powinni być razem :) Musi się udać.

    AA nie był dla mnie nigdy wielkim człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to nie wiem. Nigdy za nim nie przepadałam. Może jestem dziwna, ale cieszę się, że Antiga zostanie trenerem. Może Wlazły wróci do kadry? :)

      Usuń
  3. Szkoda, że Nala ucieka tak od Grzesia... Widać, że los chce ich połączyć. Zresztą On pewnie szybko nie odpuści. Mam nadzieję, że Bociek zapewni jejbezpieczeństwo, miłość i dobro, a Nala nie odrzuci go kolejny raz.

    Mam nadzieję, że ten dysk jednak nie padnie i będziesz mogła normalnie dodawać rozdziały, bo akcja dopiero sie rozkręca...A ja już nie mogę sie doczekać następnego rozdziału, a Ty mi tu z dyskiem wyjeżdzasz:p

    Co do AA to nie jestem zadowolona z decyzji PZPS. Jeśli już zwolnią Anastasiego, to mam nadzieję, że zatrudnia na jego miejsce dodnego zastępcę....

    Pozdrawiam i z wielką niecierpliwością czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. długo mnie nie było, ale już jestem i nadrobiłam wszystko :D
    świetny rozdział, ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem, ale czasami po prostu nie ma innego wyjścia.... jestem ciekawa co się wydarzy jeszcze w ich życiu
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział świetny. Uważam, że Nala powinna dać Boćkowi szansę, widać, że mu na niej zależy i jest w stanie zrobić dla niej wszystko.
    A co do AA to nadal się z tym nie oswoiłam. Przywiązałam się do jego obecności w reprezentacji i ciężko jest od tak o tym zapomnieć.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy do siebie:
    http://siatkarskie-something-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na 8: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com/2013/10/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. za niedługo dodam, ale miałam komputer w naprawie i tradycyjnie długo zeszło :)

      Usuń