- Pani Zofio, bardzo mi przykro, ale doszło do zerwania wiązadeł otaczających staw skokowy oraz do uszkodzenia torebki stawowej. Chyba pani rozumie, że to poważna kontuzja i że będzie pani musiała zrobić sobie przerwę w grze… - powiedział, a pod moimi powiekami zebrały się łzy. Grzesiek spuścił głowę i wbił wzrok w szpitalne płytki.
- Rozumiem… - wymruczałam. – Da się jakoś przyspieszyć leczenie? Pan rozumie, ja mam ligę, muszę grać!
- Teraz pani zdrowie jest ważniejsze. Zaraz przyniosę pani wypis. – rzekł, po czym wyszedł.
- I co ja teraz zrobię? – ukryłam twarz w dłoniach i oparłam się o ścianę przylegającą do łóżka. Nie płakałam, nie było sensu.
- Zamieszkasz u mnie… - Bociek nie dawał za wygraną, a ja dalej stawiałam na swoim. W końcu musiałam ulec.
- No dobra, ale tylko na kilka dni. Znajdę mieszkanie, wrócę do gry i wszystko będzie po staremu, jasne? – popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem i dojrzałam w jego oczach wesołe iskierki.
- Proszę podpisać. – do Sali wszedł lekarz i podał mi dokumenty, które podpisałam za jednym zamachem. Ubrałam się i mogliśmy jechać. Wracając do domu, nie odrywałam wzroku od szarego świata za szybą samochodu, co nie umknęło uwadze Grześka.
- O czym myślisz Nalokratesie? – spytał wesoło.
- O niczym, nie zwracaj uwagi, skup się na drodze. – powiedziałam.
- Mam podzielną uwagę. – uśmiechnął się. – To w takim razie co tam jest takiego ciekawego?
- Jestem ciekawa, czy pieniądze dotarły do Piotrka. Czy wszystko z nim w porządku. – co mi szkodziło. Po prostu powiedziałam, co mi leży na sercu.
- Na pewno. Zobaczysz, że wyzdrowieje. – ściągnął rękę ze skrzyni biegów i położył na mojej nodze. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, jednak zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Moja reakcja zdziwiła Grześka, jednak tym razem wiedział czemu się tak zachowuję.
- Mieszkasz sam, czy z kimś? – spytałam, schodząc z niewygodnego dla mnie tematu.
- Mieszkałem kiedyś z kumplem z klubu, ale znalazł sobie dziewczynę i teraz mieszka z nią, a co? Szukasz ochroniarza? – roześmiał się. To mi do głowy nie przyszło. Będę przecież z nim sam, na sam w mieszkaniu! A jeśli okaże się taki jak Maciek? Przełknęłam ślinę i znowu skupiłam się na ponurym krajobrazie za oknem, a pytanie Boćka zostało bez odpowiedzi.
Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Mieszkanie Grześka było dosyć spore. Miałam własny pokój, z czego bardzo się cieszyłam, obok był pokój Boćka, dalej jasna kuchnia, przestronny salon i łazienka.
- Chcesz zrobić harmonogram korzystania z łazienki? – spytał. Czy on sobie ze mnie żartował.
- Nie trzeba, nie spędzam rano w łazience więcej czasu, niż dziesięć, góra - piętnaście minut. – zaprzeczyłam.
- Co ty?! To Maćkowi z tym dłużej schodziło. – wzdrygnęłam się na dźwięk wypowiedzianego imienia.
- Temu co z nim mieszkałeś? – spytałam.
- Tak. To ty się nie malujesz? – zdziwił się.
- Nie. Jak chcesz, to mogę gotować. I tak mam teraz dużo wolnego przez tą kontuzję, więc mogę się zająć czymś pożytecznym. – powiedziałam, opierając się o kuchenny blat.
- Umiesz gotować!? To świetnie! Koniec z jedzeniem mrożonek! – ucieszył się, a na moje usta wkradł się delikatny uśmiech, co nie umknęło jego uwadze. – Jeśli jeszcze powiesz, że umiesz piec…
- Też umiem. – uśmiechnęłam się, już nieco śmielej.
- Zostajesz u mnie na zawsze. – przytulił mnie, a w moim sercu coś drgnęło. Zaczynałam się cieszyć, że mieszkam z Grześkiem, a nie z nieznaną mi współlokatorką.
W czasie, kiedy Bociek wyszedł na trening, ja zaczęłam się rozpakowywać. Kulejąc spacerowałam po mieszkaniu, oglądając zdjęcia i różne pamiątki. Na jednej z fotografii rozpoznałam siebie. Siedziałam na plaży przy zachodzie słońca. Zastanawiałam się, skąd to zdjęcie się tutaj wzięło. Widać, że byłam na nim kilka lat młodsza. Odstawiłam je na miejsce i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić gulasz po meksykańsku. W całym mieszkaniu unosił się piękny zapach. Wtedy do kuchni wszedł zdumiony Grzesiek.
- Co gotujesz?! – stanął za mną i zerknął na garnek z gulaszem. – Kiedy będzie gotowe? – pojawiło się pytanie ponad – dwudziestoletniego, wyrośniętego dziecka.
- Jak mamusia skończy. – roześmiałam się. – Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz, ale wyciągnęłam z szafki to otwarte czerwone wino, bo bez niego by nic nie wyszło. – powiedziałam.
- Ależ skąd. Trzeba było wziąć to francuskie! Stało obok.
- Nie, szkoda marnować, jak to tylko przyprawa. – mruknęłam i zaczęłam „ciachać cebulę”. Tradycyjnie się rozpłakałam, co rozśmieszyło Grześka.
- Umartwiasz się nad losem tej biednej cebulki? – roześmiał się.
- Tak mi jej szkoda. – zironizowałam, ocierając oczy z łez skrawkiem rękawa. Nałożyłam gulasz na talerze i przy dosyć klejącej się rozmowie, zjedliśmy obiad.
- Masz dzisiaj jeszcze trening? – spytałam, siadając z Grześkiem na sofie w salonie.
- Nie. Dzisiaj już mam wolne. – uśmiechnął się.
- To dobrze. – nie wiem dlaczego to powiedziałam. – Skąd masz to zdjęcie? – podałam mu fotografię.
- Wiedziałem, że tobie nic nie umknie. Ty na nim jesteś, to już chyba zauważyłaś, a znalazło się tutaj, bo zostawił je kolega, jak się wyprowadzał.
- To dlaczego tu stoi?
- Miałem je wyrzucić, ale kiedy cię spotkałem, a potem mi uciekłaś, to postawiłem je na honorowym miejscu.
- Kto ci je zostawił? Przecież musiał mnie znać… - zdziwiłam się, jednak naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka. Grzesiek poszedł otworzyć. Usłyszałam głos osoby, który przyprawił mnie o dreszcz przerażenia. Stanęłam w korytarzu i zobaczyłam go, znowu…
- Nala? – popatrzył na mnie z błyskiem w oku, a ja przylepiłam się plecami do ściany. Nie mogłam uwierzyć w to, że stoi przede mną i patrzy się na mnie człowiek, przed którym próbowałam uciec – na darmo…
Oddaję kolejny rozdział :)
Świetne opowiadanie! Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńwszyscy chyba dziś kończą w najlepszym momencie. chyba pech krąży nad mną. już się wciągałam a tu koniec.
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze genialny. Znowu Maciek pojawił się na horyzoncie. oj teraz będzie się dużo działo w życiu Zofii. ciekawe czy Grzesiek się dowie co Maciuś chciał kiedyś zrobić Neli??? Czekam na kolejny.
Pozdrawiam
Maciek... mam nadzieję, że nic nie będzie chciał zrobić Neli i Grzesiek postara się o jej bezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
Buziaki :*
Aj, myslalam, ze teraz, mimo kontuzji Nalii, wszystko sie jakos powoli ulozy...a tu przeszlosc wraca szybciej niz to sie moze wydawac... Mam nadzieje, ze Bociek "stanie w obronie" przed Mackiem.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny:)
Myślałam że wszystko będzie dobrze już mmm. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do mnie http://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-2-szybsze-bicie-serca.html